środa, 15 grudnia 2010

"Bez powrotu"

Biegnę. Jest zimno, ciemno nie wiem jak długo już jestem na nogach. Nie pamiętam jak się tu znalazłam.
Wiem tylko że jestem w lesie. Ktoś mnie goni. Dla czego? Ciągle zadaje sobie to pytanie. Co ja temu komuś zrobiłam? Sama nie wiem.   
Czego on ode mnie chce? Boje się odwrócić. Bo gdy już się odwrócę nie wiem co mnie spotka. Nagle potknęłam się o korzeń drzewa. Straciłam równowagę i upadłam. Czuje jak krew leci mi po kolanach. 
Nie zważając na ból ruszyłam dalej. Biegłam tak szybko jak mogłam. Serce biło mi jak szalone.
Czułam na sobie oczy napastnika. Przeszył mnie dreszcz obrzydzenia. Nagle usłyszałam wycie. Z krzaków wyłoniła się wielka, futszata bestia, jednym słowem  wilk.
Usiadłam na łóżku cała spocona. Włosy lepiły mi się do czoła, a koszulka do ciała. Rozejrzałam się. Byłam w swoim pokoju. To tylko koszmar. Znowu. Ten sam sen odwiedzał mnie co noc. Czasem zmieniały się tylko jego fragmenty. Wiedziałam że już nie zasnę. Spojrzałam na zegarek . Szósta. Za godzinę i tak powinnam wstać. Westchneła i wstała. Bolały ja mięśnie. Zerknęła na drugi koniec pokoju gdzie spał jej brat. Jej kochany, mały braciszek miał dziś iść pierwszy raz do szkoły. Od czterech lat mieszkali już w domu dziecka. Gdy policjant zabierał ja matce obiecała ze będzie chronić Krzysia. Jej braciszek był drobnym blądynem o dużych niebieskich oczach i ślicznej chłopięcej buźce. Potrafił podbijać wszystkie serca. Gdy przyjechali tu pierwszego dnia nie było osoby żeby się nimi nie zachwycała.
Podeszła do szafy i naszykowała dla siebie i brata  rzeczy.
  • Jessica?- usłyszała z końca pokoju.
Odwróciła się. Mały poruszył się i usiadł na łóżku. Podeszła do niego i dotknęła jego loków. Od razu przepełniła ją czułość.
  • śpij, jeszcze nie było pobudki.
Mały położył się i zasnął momentalnie. Patrzyła na niego. Nikt nie ma nawet pojęcia jak dużo przeszli. Pamięta jak mały pytał się czy to ona jest jego mamą. Ona nadal odpowiadała mu ze nie. Poczuła łzy spływające po policzku. Od razu ja otarła. Zakleła się w  duchu. Przecież miała być twarda. Dla Krzysia. Dla nich. Ubrała się i  spakowała ich do szkoły. Musiała się czymś zająć. Poddała się porannym czynnością we wspólnej łazience całej grupy. Zaczęła myć zęby.
  • Hej  Jess -Z tyłu dobiegł ja znajomy głos. Krzyknęła i odwróciła się.
W drzwiach stał Daniel. Jej kolega z kółka tanecznego. Szkolne ciacho i wielki macho. Nigdy nie mogła zrozumieć co takiego dziewczyny w nim widziały. Faktycznie jest przystojny. Ma krótkie ciemne włosy, kształtny nos i pełne usta poza tym jest wysoki i dość silny  po siłowni.
-sorki że Cię wystraszyłem. Matka dziewczyno może lepiej usiądź. Robisz się blada.
Podtrzymała się umywalki. Wypłukała zęby, schowała swoje rzeczy i ruszyła do drzwi. Daniel był przyzwyczajony do tego że rzadko z kimś rozmawiała. Była pewna że ją przepuści, ale on stał tak dalej zagradzając wyjście z łazienki.
  • przepraszam.- mruknęła prosto w jego szerokie ramie.
Popatrzył na nią, ale po chwili odsunął się i ja przepuścił. Od razu wyskoczyła z łazienki.
Weszła do swojego pokoju. Mały już się ubierał. Podeszła i pocałowała go w policzek.
-dzień dobry. Była już pobudka?

....................................................

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz